Selfie-turystyka

zjawisko, które przeraża nie tyle swoją istotą, co skalą

 

Selfie, autoportret na miarę XXI wieku; zdjęcie zrobione sobie samemu metodą „z ręki”, najczęściej telefonem komórkowym i umieszczone na portalu społecznościowym (instagram, facebooktwitter, portale randkowe itp.) zawdzięcza swoje powstanie rozwojowi nowych mediów, zwłaszcza tych umożliwiających szybkie publikowanie zdjęć.

Celem takiego zdjęcia jest zaprezentowanie się w sposób jak najbardziej atrakcyjny przez samego fotografowanego/fotografującego (dlaczego kacze dzioby zostały zaliczone do tej kategorii, tego nie wiedzą nawet najstarsi druidzi) i zebranie jak największej społecznej gratyfikacji w formie lajków, pochwał, komentarzy i (oczekiwanej w pewnej mierze) zazdrości. W dobie powszechnego dobrobytu, który nam tu w Europie z pewnymi wahaniami towarzyszy przez większość czasu, wiadomym jest, że lepiej niż być jest bywać, pokazywać się. A czy jest lepsza forma pokazania, że się gdzieś było, niż zrobienie sobie w danym miejscu zdjęcia?

IMG_1758

Signum temporis

Od końca XX wieku obserwujemy proces stopniowego odchodzenia od komunikacji werbalnej w stronę kultury ikonograficznej. Żyjemy w biegu, więc każdy aspekt życia musi odpowiednio nabrać tempa, by nam dorównać. Informacja ma być coraz krótsza, a forma jej przekazania coraz szybsza. Przykład?

Wystarczy zrobić zdjęcie, jednym kliknięciem udostępnić w profilu oznaczając na mapie lokalizację i voilà. 300 pocztówek wysłanych w niecałe 30 sekund, co więcej – pocztą znacznie szybszą niż lotnicza.

Niewielki procent ludzi nadal decyduje się na wysyłanie staromodnych już pocztówek z wakacji (analogicznie do kartek świątecznych). Wymaga to czasu i nakładu pracy (trzeba przecież wybrać, kupić, napisać, zaadresować, przykleić znaczek, znaleźć skrzynkę pocztową, wysłać). Masa roboty! Dodatkowo można to zrobić jedynie do indywidualnych odbiorców. Zrobienie selfie i wrzucenie go do mediów społecznościowych jest zdecydowanie szybszą, tańszą i wymagającą mniej wysiłku formą zakomunikowania znajomym o swojej podróży lub wczasach. Wystarczy zrobić zdjęcie, jednym kliknięciem udostępnić w profilu oznaczając na mapie lokalizację i voilà. 300 pocztówek wysłanych w niecałe 30 sekund, co więcej – pocztą znacznie szybszą niż lotnicza.

Selfie Blue Mosque (2)

Czynniki sprzyjające rozwojowi selfie-mody

Fotografia z podróży bynajmniej nie jest wynalazkiem nowym i towarzyszy człowiekowi zapewne odkąd tylko aparaty umożliwiały wykonywanie zdjęć „w plenerze”. Natomiast samo zjawisko selfie to dziecko XXI wieku.  Składa się na to:

  • przejście z aparatów analogowych na aparaty cyfrowe. Dawniej klisze miały ograniczoną długość. Te kilka rolek, po 24 lub 36 zdjęć, trzeba było oszczędzać, by wystarczyły na cały wyjazd. Wywoływanie ich również wiązało się z kosztami. W dobie aparatów cyfrowych ogranicza nas jedynie czas pracy baterii i pojemność karty pamięci (i tak, mówi to człowiek pstrykający tysiące fotografii, który nie rozstaje się z 64 giga pamięci i 2 ładowarkami), a zdjęć robi się zwyczajnie znacznie więcej.
  • rozwój internetu i pojawienie się mediów społecznościowych (w tym nawet specjalnie dedykowanych do szybkiego publikowania zdjęć z krótkim opisem, jak Instagram), gdzie jednym kliknięciem informujemy wszystkich naszych znajomych gdzie jesteśmy i co robimy (obojętnie gdzie oni są i co robią).
  • powszechność aparatów cyfrowych z możliwością bezpośredniego wysyłania zdjęć (smartfony, tablety). Wcześniej urządzenia w ogóle nie łączyły się z internetem i wymagały zgrania zdjęć z aparatu na komputer/laptop, co często odkładało się „na żydowskie poczekaj”. Teraz proces ten został skrócony do kilku sekund. Dzięki powszechności hot-spotów z darmowym wifi i wprowadzeniu internetu w pakietach telefonii komórkowej cały proces trwa kilka chwil i można go przeprowadzić w dowolnym miejscu, w dowolnym czasie – w metrze, w kolejce w mięsnym, na nudnej konferencji, w klubie i… na sedesie, byle była wolna ręka i zajęcie pozwalające na skupienie wzroku 😉

Selfie Queens

Jak każda sztuka, również selfie ma swoje królowe. Dobrym tłem dla autoportretu szanującej się, współczesnej damy w podróży są m.in. antyczne ruiny Akropolu w Atenach.

~
Miejsca sławne mają to do siebie, że przyciągają rzesze turystów i każde z nich może poszczycić się własną Selfie Queen przynajmniej raz na kilka minut, choć wybór sprzętu i sposób jego wykorzystania waha się w zależności od gustów i zapotrzebowania. Są więc zwolenniczki „klasycznej” lustrzanki oraz kobiety wykorzystujące nowoczesną selfie-technologię w postaci monopodów, czyli selfie-sticków.

Selfie Queen 2 (3)

Dość powiedzieć, że w ostatnim roku obrodziło nam tych selfie-sticków jak bezrobotnych magistrów filozofii (czy absolwentów stosunków międzynarodowych na etacie w McDonalds). Na Akropolu, gdzie zrodził się pomysł na ten właśnie post, liczba osób wykonujących równocześnie selfie przekraczała wszelkie dopuszczalne normy i gdybym tylko mogła, domagałabym się od Brukseli osobnej dyrektywy w tej sprawie, jednak boję się, że znów zaczęliby majstrować przy wolności panoramy, więc może lepiej nie ruszać…

Skalę zjawiska odpowiednio oddaje poniższa grafika:
(nie, to nie reklama, sama zrobiłam)

Akropol

W pewnym momencie pomyślałam, że albo umrę, albo oszaleję. Opcja druga z jakiś powodów wydała mi się ciekawsza, więc… zwariowałam i znalazłam sobie nowy temat do fotografowania. Materiału badawczego było pod dostatkiem, więc w końcu dowiedziałam się co czuje lis w kurniku 🙂

Zastanawiam się, jak cudownie byłoby podróżować w czasach przed wynalezieniem aparatów fotograficznych. Ale przecież nasi przodkowie w większości nie podróżowali. Zajęci byli kopaniem ziemniaków na polu swojego lennika. A jak jeszcze ziemniaków (w Europie) nie było, to dopiero na Akropol wciągali kamienie. Ot, signum temporis.

A Wy co o tym myślicie? Robicie czy nie robicie selfie?

Aktualizacja

6 maja 2016

.

Jakiś czas temu zamieszkałam w Azji. Moi koledzy i koleżanki pochodzący z krajów Azji Południowo-Wschodniej nieustannie mnie zadziwiają. Jednym z powodów mojego zdziwienia jest nierozstawanie się z selfie-stickami. Pytani, dlaczego właściwie nigdy nie zostawiają ich w domach odpowiadają, że nie wiadomo kiedy nadarzy się kolejna „wyjątkowa chwila” , którą będzie należało uwiecznić (ja się w sumie z tym zgadzam – w końcu po to mam aparat w telefonie, ale on nadal działa, jeśli nie podepnę do niego selfie-sticka. Może te w Azji są jakieś inne…).

Wiadomo, że chwile, które „warto uwiecznić” zdarzają się co rusz. Długo jeszcze będę śmiała się z pewnego sympatycznego Malezyjczyka, który w czasie trzydniowej wycieczki „uwieczniał cenne chwile” średnio co 5 sekund („ja przed zamkiem Matsuyama” „ja w kolejce do kasy na zamku Matsuyama” „ja przy kasie w zamku Matsuyama” „ja i mój bilet na zamek Matsuyama” „ja przed wejściem na schody na zamek Matsuyama” „ja na początku schodów na zamku Matsuyama” „ja i kolega na schodach zamku Matsuyama” „ja po wejściu na zamek Matsuyama obok ściany”, przy czym warto zaznaczyć, że schody liczyły nie więcej niż 20 stopni). Niestety nasz bohater nie był jak roztropne panny z Ewangelii Św. Mateusza i nie zabrawszy dodatkowej karty pamięci płakał rzewnie następnego wieczora, że nie ma gdzie wcisnąć żadnego dodatkowego selfika i po prostu zmuszony jest część z tych cennych chwil skasować ze swojej pamięci. Och, biedactwo 😉

Hitachi Seaside Selfie Gallery (5)

Wczoraj miałam niebywałą przyjemność odwiedzić Hitachi Seaside Park w Prefekturze Ibaraki w Japonii. Ludzi było multum, bo po pierwsze trwała w najlepsze japońska majówka, a po drugie – wiele osób chciało (podobnie jak ja) zdążyć zobaczyć choć ostatnie kwiaty Porcelanki błękitnej, kwitnącej w tym parku w całej okazałości. Przeciskając się między młodzieżą z „patykami próżności” a emerytami, którzy na trójnogach taszczyli Kosmiczny Teleskop Hubble’a, starałam się jakoś sfotografować te niebieskie kwiatki, a chwilę później przypomniał mi się ten wpis…

Zapraszam do nowej mini-galerii z Hitachi Seaside Park 🙂

 

Hitachi Seaside Selfie Gallery (1)

Hitachi Seaside Selfie Gallery (3)

Hitachi Seaside Selfie Gallery (6)

Hitachi Seaside Selfie Gallery (7)

I jeszcze totalne mistrzostwo z Takachiho, w prefekturze Miyagi 🙂

Ja selfie nie zrobię? To patrz!

Nie bądź sknera,
podziel się z innymi!

  1. Pingback: Jak samodzielnie zorganizować wyjazd na Festiwal Róż w Bułgarii?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Psst... na tej stronie dostaniesz ciasteczko. (więcej informacji)

Ciasteczka (cookies) to małe pliki tekstowe, które zapisane na twoim komputerze ułatwią przeglądanie stron WWW. Ta strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz funkcjonalnych. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące cookies. Obowiązek poinformowania cię o ciasteczkach nakłada ustawa z dnia 16 listopada 2012 r. o zmianie ustawy Prawo telekomunikacyjne oraz niektórych innych ustaw.

Wszystko jasne, zamknij