Pomyślałam ostatnio, że przydało by się nam takie polskie hanami. Nie mam tu na myśli alkoholowych imprez organizowanych w plenerze, bo te jako takie wychodzą nam chyba całkiem nieźle, a sam aspekt podziwiania kwiatów.
Japończycy wręcz kontemplują pojawiające się kwiaty sakury, a w towarzystwie można czasem usłyszeć dyskusję o wyższości kwiatów wiśni, śliwy lub wisterii nad innymi kwiatami. A jak to wygląda u nas?

Maj. W pełni rozkwitła wyczekiwana jak co roku wiosna, jednak zapracowani, trochę zmęczeni, wymięci i szarzy nie zawsze zdajemy się to zauważać. Bynajmniej nie jest to kwestia wolnego czasu – przeciętny Tanaka z Tokio jest tak samo zapracowany i zabiegany od przeciętnego Kowalskiego z Warszawy. A jednak w tej całej szarej codzienności brakuje nam tej chwili zachwytu, refleksji nad pięknem, choćby to miała być nieśmiała gałązka oblepiona śnieżnobiałym puchem, który przecież niebawem odfrunie. U Japończyków hanami to element kultury, stały, powtarzający się co roku, w dużej mierze zwyczajnie wyuczony. U nas takiej tradycji po prostu nie ma.



Wszystko zaczyna się od nas samych
Umiemy dostrzec piękno od święta, ale brakuje nam piękna w życiu codziennym. Sypiące się kamienice, reklamy wielkoformatowe wrzeszczące z każdej strony, otumaniająca jazda metrem to nasza codzienność, konieczność i wybór, który często zamyka nam oczy na to, co jest dookoła. Nie trzeba przecież iść do galerii sztuki, wystarczy po prostu podnieść wzrok znad książki lub telefonu. Dlaczego turyści i przyjezdni zazwyczaj dostrzegają więcej? Bo są w nowym miejscu i nie tracą świeżości spojrzenia, nie zdążyli jeszcze przywyknąć i przyzwyczaić się. Najpewniej wyjadą zanim to się stanie.
Bardzo mnie cieszy, że od kilku lat moja komórka zyskała tak nietypową kiedyś dla telefonu funkcje robienia zdjęć. Powiem więcej, gdyby lustrzanka była mniejsza i lżejsza, chętnie nosiłabym ją wszędzie w torebce. Wracałam dziś do domu tą samą drogą, co zawsze. Przy starych kamienicach na Mariensztacie kwitną właśnie śnieżnobiałe, stare drzewa. Zatrzymałam się, wyciągnęłam telefon, zdjęcie widzicie obok. Myśl o potrzebie polskiego hanami nie dawała mi jednak spokoju przez całą dalszą drogę (dlatego musiałam wam o tym napisać, by się od niej uwolnić 😉 ). Już przed samym domem zobaczyłam trzy kwitnące drzewa. Wszystkie trzy były różowe, ale gałąź jednego z nich kwitła na biało. Pomyślałam, że to wstyd, że stoją tu przecież nie od wczoraj, a jednak ja pierwszy raz je widzę…
❀
❀
W maju we wszystkich sadach znów rozkwitły jabłonki.
Czy taki kwiat jabłoni nie mógłby stać się polską sakurą? Czy można odmówić mu urody?



Jeśli podoba Ci się ten wpis,
poleć go swoim znajomym, proszę 🙂