Informacje praktyczne Podróżniczy styl życia

Jak ogarnąć wyjazd od d… strony. (anty)poradnik praktyczny

Jak ogarnąć wyjazd od d… strony

…czyli jak robię to za każdym razem,
w ogóle nie ucząc się na błędach

Faza inicjatywna (<6 miesięcy do wylotu):
 +

  1. (W dzikim podnieceniu) kupuję bilet. Jeszcze nie udało mi się kupić biletu „normalnie”, czyli bez niekontrolowanej eksplozji endorfin.
  2. Rezerwuje hostel na Hostelworld. Główne kryteria:
    a) lokalizacja – czasem dalej od centrum wcale nie znaczy gorzej, np. w Stambule celowo ulokuję się w azjatyckim Kadıköy, którego nie ma na większości map w przewodnikach turystycznych;
    b) bezpieczeństwo;
    c) oceny w rankingu: >90% preferowane, >80% przyzwoite, >70%  ostatecznie akceptowalne, <70% sama sobieś winna babo, nie miej pretensji;
    d) opinie użytkowników w konkretnej grupie wiekowej (za dużo ach! i och! w 18-24 zawsze zaczyna mnie martwić…);
  3. Kupuję przewodnik (a zazwyczaj dwa… jeden po polsku, raczej starszy, z przeceny, z Dedalusa lub Allegro; jeden nowy, po angielsku (bo jak i tak nie mówię po turecku, to po co się głowić się i tworzyć jakieś alternatywne wersje nazw po angielsku?!). Moje niezmiennie ulubione przewodniki to Eyewitness Travel (w Polsce wydawane przez Wiedza i Życie) i Rough Guides. Innych po prostu nie lubię, są niepraktyczne, nieporęczne i nie umiem się nimi posługiwać.
  4. Z ciekawości ustawiam nową lokalizację w aplikacji z pogodą na tablecie.
  5. Próbuję zapamiętać, by jak na razie nie wygadać się rodzicom.

Faza koncepcyjna (<1 miesiąc do wylotu):
+

  1. Sprawdzam co biblioteki na śródmieściu mają w ofercie jeśli chodzi o moją nową destynację. Zabieram ze sobą trochę historii, literatury i książki kulturoznawcze.
  2. W przerwach w pracy obczajam pobieżnie blogi w poszukiwaniu smaczków i informacji praktycznych. Przepisuję na kartkę, wklejam do przewodnika.
  3. Historię czytam w metrze, literaturę (jeśli w ogóle jest czas) jedynie kartkuję wieczorami.
  4. Przypomina mi się, by sprawdzić datę ważności EKUZ. Oczywiście jak zawsze jest przeterminowana. Trzeba się więc pofatygować…
  5. Od czasu do czasu sprawdzam pogodę i podniecam się za każdym razem, gdy jest lepsza niż tu, gdzie akurat jestem.
  6. Obiecuję sobie, że przed wyjazdem nauczę się choć trochę podstaw języka i jego wymowy. Najlepiej zacznę jutro.
  7. Zaglądam w piękne i lśniące trzewia pinteresta, podniecając się każdym zdjęciem jakie mi się spodoba i szukając lokalizacji, by zaznaczyć je w przewodniku.

Faza preparacyjna (<7 dni do wylotu):
+

  1. Dzwonię do siostry, by wyrobiła mój EKUZ za mnie i przysłała mi do Warszawy, bo nie mam kiedy ogarnąć wniosku. Siostra się zgadza.
  2. Nareszcie czytam przewodnik. Oblepiam zaznaczkami cały, póki nie znajdą się tam wszystkie miejsca, które chcę zobaczyć. W efekcie końcowym przewodnik wygląda jak jeż.
  3. Sprawdzam słoik z drobniakami w poszukiwaniu odpowiedniej waluty. Obiecuję sobie, że po pracy wstąpię do kantoru uzupełnić zapasy.
  4. Postanawiam, że wieczorami będę słuchać muzyki z regionu, do którego jadę. W efekcie wieczorami robię wszystko inne. Na kilka dni przed wylotem w końcu jednorazowo odpalam youtuba i to tylko dlatego, że wszystko jest lepsze od ściągania prania z suszarki.
  5. Instaluję kilka aplikacji offline na tablecie z mapami i przewodnikami (moje nr 1 to TripAdvisor City Guides City Maps 2Go).
  6. Codziennie rano, zaraz po otwarciu ślepi i zanim zczołgami się z łóżka sprawdzam pogodę (w końcu kiedyś będę się musiała spakować), a zaraz po tym zaglądam na instagram by upewnić się, że miejsce do którego jadę to cud, miód i orzeszki.

Faza pre-operacyjna (<24 godziny do wylotu):
+

  1. W końcu wrzucam na telefon rozmówki w MP3.  Słucham w drodze do pracy. W efekcie zostaje mi w głowie „dzień dobry”, „dziękuję” i może 3 inne zwroty.
  2. Otwieram mapę, próbując zlokalizować mniej więcej gdzie w ogóle będę. Kończy się na tym, że wiem, gdzie jest północ.
  3. W pracy nagle okazuje się, że mam milion rzeczy do zrobienia, wszystkie na wczoraj. Siedzę do oporu.
  4. Czołgam się do domu. Odpalam youtuba w poszukiwaniu staroci Ricka Stevesa o mojej nowej destynacji. Nie-Rick Steves też dobry. I kieliszek wina, lub dwa. Marzę.

Faza operacyjna (<12 godzin do wylotu):
+

  1. Odprawiam się, drukuję bilet i staram się znaleźć gdzieś na mailu potwierdzenia rezerwacji sprzed pół roku.
  2. Sprawdzam gdzie jest najdogodniejszy Punkt Informacji Turystycznej, by uderzyć tam po mapę zaraz po przylocie.
  3. Próbuję nie zapomnieć naładować aparatu, telefonów i tabletu.
  4. Lecę do kantoru, zazwyczaj całodobowego, bo wszystkie inne są już zamknięte.
  5. Po drodze do kantoru zastanawiam się na które lotnisko ja w ogóle lecę. W końcu sprawdzam na telefonie i bilet, i dojazd do hostelu. Na wszelki wypadek robię PrintScreena z lokalizacją hostelu na mapie.

Faza pk. „nóż na gardle” (<4 godziny do wylotu):
+

  1. Próbuję dodzwonić się do mojego ICE by poinformować gdzie jadę i dlaczego jego skrzynka mailowa właśnie utonęła w jakiś podejrzanych mailach z rezerwacjami i biletami w różnych językach.
  2. Dzwonię do chłopaka, by wysłał mi smsa z adresem i alarmowym numerem telefonu do najbliższego konsulatu.
  3. Pakuję się na styk do wyjścia z domu. W tym szczęśliwie mam wprawę, więc szybko idzie rolowanie ubrań i zatykanie pomiędzy nimi książek i elektroniki.
  4. Sprawdzam wodę, gaz, okna, kwiatki. Sprawdzam drugi raz. Przypomina mi się, że nie sprawdziłam, więc sprawdzam trzeci. I jeszcze dwa razy.
  5. Wybiegam na autobus modląc się, by w ogóle udało się dojechać w miarę na czas. Zazwyczaj ciągnę jeszcze za sobą wór śmieci, bo przecież wiadomo, że lepiej gdy rozłoży się na świeżym powietrzu niż zgnije w domu…
  6. Złoszczę się na siebie, że znów, po raz setny, zapomniałam zjeść cokolwiek przed wylotem. Po drodze na przystanek zahaczam w biegu o spożywczak by zapchać się przed lotniskiem jakimś junk-foodem.
  7. W autobusie, na telefonie zamawiam ubezpieczenie podróżne.
  8. Lotnisko. Tadaaaaaaaam 🙂

W końcu czuję się jak w domu, nareszcie. I niech się dzieje!

Green Oasis at Schiphol, Amsterdam

A Ty jaki masz sposób na podróże?
Podziel się w komentarzach!

 

Izabela trip planning

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Psst... na tej stronie dostaniesz ciasteczko. (więcej informacji)

Ciasteczka (cookies) to małe pliki tekstowe, które zapisane na twoim komputerze ułatwią przeglądanie stron WWW. Ta strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz funkcjonalnych. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące cookies. Obowiązek poinformowania cię o ciasteczkach nakłada ustawa z dnia 16 listopada 2012 r. o zmianie ustawy Prawo telekomunikacyjne oraz niektórych innych ustaw.

Wszystko jasne, zamknij